Dzisiaj drugi dzień od niepamiętnych czasów gdy świeci słońce. Już wczoraj uczniowie rozpoczęli proces „urabiania” nauczyciela. Najczęściej słyszałam pytanie „Czy pójdziemy na dwór”. Poszlismy, ale matematyka też sie odbyła. Wyciągnęłam chustę animacyjną z przepastnej szafi w klasie matematycznej, na kartce zapisałam kilkanaście ułamków i poszlismy na dwór.
Uczniowie rozłożyli chustę, złapali za jej rączki. Podzieliłam koło na połowy, na dwie drużyny. Zadaniem każdej było strzelenie przeciwnikowi gola. Należało małą, lekką piłkę ruchami chusty przebić na pole przeciwnika. Gdy to następowało wybierałam jedno dziecko ze zwycięskiej drużyny i pokazywałam kartkę z liczbą. Pytany musiał podać jej odwrotność. Na następnej lekcji będziemy dobrze przygotowani do dzielenia ułamków zwykłych.
Gra była zacięta, chyba był remis, zakończyłam liczenia na stanie 7:7.
Co ciekawe na szkolnym placu był malutki chłopczyk Marek, który przyszedł ze swoją mamą. Oczywiście chciał się z nami bawić. Co robił? rzucał piłkę na chustę. Jak zaczęliśmy ją składać to zaczął płakać, odchodząc pomachał nam wszystkim.